19 grudnia br. USA zainicjowały działalność międzynarodowej koalicji dla ochrony szlaku żeglugi handlowej przez Morze Czerwone. Misja pod nazwą Prosperity Guardian będzie ochraniać statki komercyjne przed atakami dobrze uzbrojonej i coraz aktywniejszej milicji proirańskiej z Jemenu. Jej ataki po 7 października zakłóciły bezpieczną komunikację morską na tym akwenie i niosą za sobą ryzyko dalszej eskalacji regionalnej między Iranem a USA.
Jaki jest związek między Jemenem a wojną Izraela z Hamasem?
Ataki na Morzu Czerwonym prowadzi ruch Hutich, który kontroluje znaczną część terytorium i stolicę Jemenu – Sanę. Tworzy go szyickie ugrupowanie Ansar Allah (Wyznawcy Allaha) i jemeński klan Hutich – sponsorowany, szkolony i zbrojony przez Iran. Szyickie władze w Sanie nie mają uznania międzynarodowego (funkcjonuje przy nich tylko ,,ambasada” Iranu) i są celem sankcji ONZ. Jemeńska milicja pod względem organizacji i uzbrojenia coraz bardziej przypomina libański Hezbollah. Przynależy również do tzw. Osi Oporu, czyli sojuszu Iranu, Syrii, Hezbollahu, radykalnych szyitów z Iraku oraz Hamasu i Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu. W poprzedniej dekadzie Huti byli skupieni na jemeńskiej wojnie domowej i atakowaniu Arabii Saudyjskiej, jedynie sporadycznie grożąc cywilnym statkom na Morzu Czerwonym. Pomimo znacznego oddalenia od Strefy Gazy jemeńscy szyici w geście solidarności z Hamasem przeprowadzili po 7 października kilka nieudanych prób ataków rakietowych w kierunku Izraela. Od dwóch miesięcy koncentrują się na atakowaniu statków handlowych płynących tym akwenem – do 19 grudnia ostrzelano i uszkodzono już 10 okrętów.
Jakie jest znaczenie szlaku przez Morze Czerwone i na czym polegają zagrożenia?
Tranzyt Morzem Czerwonym – głównie zbóż, ropy naftowej i skroplonego gazu – stanowił 10–15% światowego handlu. Akwen ma znaczenie strategiczne dla Azji i Europy, obsługując nawet 40% wymiany handlowej między nimi. Wąska cieśnina Ban al-Mandab pozostaje kluczowym połączeniem Oceanu Indyjskiego z Kanałem Sueskim i Morzem Śródziemnym. Konsekwencją serii ataków było m.in. zablokowanie izraelskiego portu Ejlat, wstrzymanie na akwenie ruchu tankowców należących do koncernu BP, wzrost cen ropy o 2,6%, wydłużenie czasu rejsów z 25 do 43 dni w celu pokonania trasy wokół Afryki oraz zwiększenie kosztów transportu i stawek ubezpieczeń. Huti w przeprowadzonych atakach wykorzystali już różne typy irańskich dronów i pocisków przeciwokrętowych, ale mogą jeszcze sięgnąć po równie groźne morskie miny i drony pływające lub podwodne. Wzorem działań Iranu w Zatoce Perskiej mogą też nękać wybrane okręty ,,rojami” uzbrojonych i szybkich motorówek oraz zwalczać drony, śmigłowce i samoloty wojskowe na niskich pułapach. Abordaż i uprowadzenie załogi okrętu Galaxy Leader (19 listopada) wskazują ponadto na groźbę podobnych akcji w celu wzięcia zakładników i negocjacji z armatorami lub władzami krajów ich pochodzenia.
Kto tworzy siły nowej koalicji międzynarodowej?
USA zaprosiły do nowej ,,koalicji chcących” ponad 40 państw i według mediów do 20 grudnia poparło ją politycznie lub wojskowo 25 krajów. Inicjatywa cieszy się poparciem UE i NATO, co może oznaczać większe zaangażowanie państw Europy. Potwierdzono dotąd, że wkład wojskowy wniosło 10 państw: Bahrajn (jedyny kraj arabski), Francja, Hiszpania, Holandia, Kanada, Norwegia, Wielka Brytania, Włochy, Seszele i USA. Ich siły będą oparte na istniejącej 153. Grupie Zadaniowej, czyli okrętach już obecnych na wodach Morza Czerwonego, Bab al-Mandeb i Zatoki Adeńskiej. Jest to jedna z pięciu grup zadaniowych funkcjonujących od 2001 r. w ramach Połączonych Sił Morskich (Combined Martime Forces, CMF) z 39 państw. Można przypuszczać, że nowa koalicja będzie oparta na rozbudowie sił 153. Grupy z zadaniami wykraczającymi poza walkę z przemytem i piratami, skupiając się na konwojowaniu statków i odstraszaniu kolejnych ataków. Zwraca też uwagę niedawne włączenie do Prosperity Guardian dodatkowych jednostek USA, w tym lotniskowca USS Eisenhower, okrętu desantowego USS Bataan i 4 niszczycieli rakietowych klasy Burke. W razie potrzeby zgrupowanie nowej koalicji może liczyć na wsparcie sił lotniczych i specjalnych USA z baz w Zatoce Perskiej.
Czy występuje ryzyko dalszej eskalacji regionalnej?
Ataki Hutich na Izrael i okręty cywilne świadczą o poszerzeniu ich agendy strategicznej poza Jemen – przynajmniej na czas konfliktu w Gazie – w uzgodnieniu lub na polecenie władz Iranu. W przypadku prób pełnego zablokowania żeglugi możliwe jest szybkie przejście USA od eskorty okrętów cywilnych do operacji w samym Jemenie. Ich zwiększony potencjał w regionie pozwala na uderzenia rakietowe i lotnicze przeciwko zapleczu sił Hutich w tym kraju. W takiej sytuacji wzrosłaby też jednak skala ataków proirańskich milicji na niewielkie siły USA w Iraku i Syrii – do tej pory doszło do 120 ataków bez ofiar śmiertelnych wśród Amerykanów. Iran mógłby też wznowić napięcia w Zatoce Perskiej, zapewne unikając sprowokowania zdecydowanej reakcji USA. Aktualnie mniejsze ryzyko poważnej eskalacji wiąże się z bezpieczeństwem i reakcją wojskową Izraela, który bardzo skutecznie neutralizuje kolejne ataki rakietowe z Jemenu. Działania Izraela przeciwko Hutim byłyby bardziej prawdopodobne tylko w razie otwartego konfliktu między nim a Hezbollahem. Jemen stałby się wtedy jednym z kilku frontów wojny regionalnej między całą Osią Oporu a Izraelem i USA. Wszyscy ci aktorzy wciąż nie wydają się jednak zainteresowani niekontrolowaną eskalacją w regionie. Dalszy rozwój sytuacji na Bliskim Wschodzie może angażować nie tylko USA, ale także Wielką Brytanię i wiele krajów UE, które są gotowe wziąć większą odpowiedzialność za swobodę i bezpieczeństwo międzynarodowych szlaków żeglugowych.