Wprowadzenie tzw. ceł wzajemnych - nowe warunki w handlu zagranicznym USA
Po okresie zawieszenia 7 sierpnia weszły w życie tzw. cła wzajemne, które ustalają nowe warunki wymiany towarowej między USA a ich partnerami. Zwiększy to przewidywalność w handlu międzynarodowym, ale zapewne będzie też oznaczało osłabienie globalnego wzrostu gospodarczego. Zróżnicowanie i skomplikowanie uregulowań może utrudnić ich implementację, podważa także zasady handlu międzynarodowego w ramach sytemu WTO.
Christian Ohde / imageBROKER / Forum
Donald Trump już 2 kwietnia br. ogłosił wprowadzenie tzw. ceł wzajemnych, których celem miała być m.in. redukcja deficytu handlowego USA, przyciągnięcie inwestycji do tego państwa i zwiększenie wpływów do budżetu federalnego. Z uwagi na negatywną reakcję rynków finansowych wejście w życie ceł zostało tydzień później zawieszone do 9 lipca (obowiązywała jednak podstawowa, 10-procentowa stawka dla większości państw). USA dały tym samym swoim partnerom czas na negocjacje. Większość państw nie wprowadziła środków odwetowych, aby nie eskalować sporów i szybko dojść do kompromisu (wyjątkiem były np. Chiny). Uwaga amerykańskiej administracji skupiła się na głównych partnerach handlowych (np. UE i Japonii) oraz państwach mających największą nadwyżkę w handlu z USA (np. Wietnamie). Osobny tryb miały rozmowy z Kanadą i Meksykiem, a także z ChRL. Na początku lipca prezydent Trump zagroził kolejnym podwyższeniem ceł, co miało zwiększyć presję na partnerów. Jednocześnie ponownie przesunął termin wdrożenia opłat – na 1 sierpnia. Ostatecznie 31 lipca wydał rozporządzenie wykonawcze określające dla 68 państw oraz UE stawki celne, które weszły w życie 7 sierpnia.
Handel według USA
Wysokość ceł USA jest m.in. wynikiem ośmiu umów ramowych (z UE, Japonią, Wielką Brytanią i in.), ale w większości przypadków jest to jednostronna decyzja administracji Trumpa oparta głównie na bilansie handlowym z danym podmiotem. Przeważnie USA wprowadziły niższe stawki niż zapowiedziane w kwietniu, ale znacznie wyższe w porównaniu z początkiem br., gdy średnia taryfa celna USA była na poziomie ok. 2,3%. Obecna wysokość ceł wynosi pomiędzy 10% (np. w przypadku Wielkiej Brytanii i państw, które nie zostały wymienione w rozporządzeniu, głównie mających deficyt w handlu z USA, np. Australii) a 41% (w przypadku Syrii). Większość partnerów wskazanych w rozporządzeniu została objęta 15-procentową stawką. Dotyczy to krajów, które mają niewielką nadwyżkę w handlu z USA, a także np. UE, Japonii i Korei Płd. Niektórym państwom USA podwyższyły cła ze względów politycznych, np. główna stawka dla Indii wynosi 25%, do których ma być dodane kolejne 25% z uwagi na kupowanie surowców energetycznych z Rosji (podwyższenie ceł ma wejść w życie 27 sierpnia), a stawka dla Kanady została ustalona na 35% ze względu na brak postępów w ograniczaniu napływu fentanylu do USA. Na Brazylię (zgodnie z rozporządzeniem objętą 10-procentową stawką) zostało z kolei nałożone cło w łącznej wysokości 50%, na co m.in. wpłynęło postępowanie karne wobec byłego prezydenta Jaira Bolsonaro, oskarżanego o przygotowywanie zamachu stanu. Rozmowy z Meksykiem przedłużono o 90 dni, a termin 12 sierpnia na zawarcie porozumienia z ChRL został utrzymany. Cła sektorowe, w tym 50-procentowe na stal i aluminium, pozostają w mocy.
Nowe regulacje przewidują ograniczenie omijania ceł przez reeksport, głównie z Chin – ma on być obłożony cłem w wysokości 40%. Rozporządzenie otwiera ponadto drogę np. do podwyższenia ceł, w przypadku gdy rząd USA uzna działania partnerów za niewystarczające. Wdrażanie wszystkich ustaleń będzie utrudnione przez zróżnicowanie warunków handlu z poszczególnymi partnerami, w tym stawek celnych i wyłączeń (np. handel wybranymi towarami strategicznymi z UE ma być bezcłowy), skomplikowanie niektórych kwestii (np. definicji reeksportu), a także możliwe rozbieżności w interpretacji umów ramowych.
Reakcja na amerykańskie cła
Podejście partnerów handlowych USA do nowych ceł jest zróżnicowane. Część z nich krytykuje nowe warunki handlu (np. niektóre państwa UE), a inne, np. część państw ASEAN-u, uznaje je za pozytywne, m.in. dlatego, że uniknęły wyższych stawek. Niektóre rządy chcą nadal prowadzić negocjacje, licząc na obniżenie stawek – np. Tajwan (obecnie 20%), RPA (30%) czy Kanada (35%). Przywódcy Indii i Brazylii przyjęli twarde stanowisko w kwestii amerykańskich ceł i zapowiadają obronę interesów swoich firm oraz rolników, jednak również oni prowadzą rozmowy z administracją Trumpa w sprawie porozumienia handlowego. W reakcji na cła partnerzy USA mogą też starać się rozwijać inicjatywy handlowe, aby zwiększać wymianę z innymi państwami i zmniejszać zależność od eksportu na rynek amerykański. Zapewne skorzystałyby na tym np. Chiny, wzmacniając swoje więzi handlowe na świecie. Ustalenia z USA, jeżeli będą przynosiły duże koszty ekonomiczne i społeczne ich partnerom, mogą być z czasem przez nich kontestowane.
Wpływ na gospodarkę USA
Według wyliczeń instytutu Budget Lab at Yale średnia efektywna stawka celna w USA wzrosła obecnie do ok. 18%, czyli najwyższego poziomu od lat 30. XX w. Może to oznaczać wzrost inflacji (dane z czerwca wskazują, że ceny towarów importowanych już rosną), a także większe koszty dla firm, m.in. z powodu wyższych cen komponentów, co zmniejszyłoby konkurencyjność przedsiębiorstw na innych rynkach. Wraz z m.in. agresywną polityką imigracyjną administracji Trumpa może to wpłynąć negatywnie na rynek pracy i osłabić tempo wzrostu gospodarczego USA w krótkim okresie. Choć w II kwartale br. wzrost gospodarczy wyniósł 3% r/r, wartość ta może nie oddawać w pełni stanu gospodarki, gdyż jest efektem m.in. dużego spadku importu z powodu ceł. W pierwszej połowie roku wzrost wyniósł nieco ponad 1%, czyli o 0,1 pkt. proc. mniej niż rok wcześniej. Prawdopodobne zmniejszenie importu wskutek podwyższonych ceł może ograniczyć wpływy z opłat celnych (dynamicznie rosnących w ostatnich miesiącach), a także deficyt handlowy USA (w czerwcu spadł on o 16% r/r). USA będą zapewne przyciągały wiele inwestycji zagranicznych, co przełoży się pozytywnie np. na ich możliwości produkcji przemysłowej. Jednak inwestycje te, wskazane np. w umowach z UE i Japonią (odpowiednio o wartości 600 mld dol. i 550 mld dol. w ciągu kilku lat), będą trudne do realizacji, m.in. z uwagi na możliwości przedsiębiorstw, co ograniczy ich wpływ na amerykańską gospodarkę.
Znaczenie dla gospodarki światowej
Ustalenie nowych warunków handlu z USA zwiększy stabilność i przewidywalność w gospodarce światowej, jednak prawdopodobnie będzie oznaczało też osłabienie globalnego wzrostu gospodarczego w porównaniu z sytuacją sprzed wprowadzenia opłat, choć nie tak duże, jak obawiano się w kwietniu. W lipcowej prognozie MFW wskazuje, że światowy wzrost wyniesie 3% w 2025 r., czyli mniej o 0,3 pkt. proc. niż w styczniowej analizie, ale też 0,2 pkt. proc. więcej niż w kwietniowej. Rynki finansowe stosunkowo spokojnie zareagowały na wprowadzenie ceł, co może oznaczać akceptację nowych realiów. Firmy sprzedające na rynek amerykański będą musiały dostosować działalność do nowych uwarunkowań, w tym zapewne przejąć część kosztów ceł, aby utrzymać konkurencyjność, m.in. względem przedsiębiorstw z państw objętych niższymi opłatami i produkujących w USA, co może być szczególnie dotkliwe dla podmiotów z najbiedniejszych państw. Cześć firm może podjąć działania zmierzające do modyfikacji łańcuchów dostaw i przekierowania części eksportu na inne rynki, w tym do UE, co zwiększyłoby na nich presję konkurencyjną. Podwyższenie ceł przez USA, największego na świecie importera towarów (4,1 bln dol. w 2024 r.), może zwiększyć globalną inflację. Zróżnicowanie stawek celnych dla poszczególnych państw bez zawarcia umów o wolnym handlu oznacza ponadto dalszą marginalizację Światowej Organizacji Handlu, ponieważ podważa obowiązującą w niej klauzulę najwyższego uprzywilejowania, zgodnie z którą korzystne warunki wymiany ustalone z jednym partnerem muszą zostać rozszerzone na innych członków.
Wnioski
W większości wyważone reakcje partnerów handlowych USA i rynków finansowych na wprowadzenie nowych stawek celnych mogą wskazywać, że taktyka Trumpa polegająca na eskalacji gróźb, a następnie zejściu do niższego – ale nadal wysokiego – poziomu ceł, okazała się dość skuteczna. Będzie ona zapewne kontynuowana, w tym w trakcie trwających negocjacji. Może to potwierdzać zapowiedź Trumpa z 6 sierpnia wprowadzenia 100-procentowych ceł na chipy, a kolejne obostrzenia mogą dotyczyć np. leków. Koszty ekonomiczne tej polityki mogą jednak skłonić rząd USA do jej modyfikacji, np. zwiększenia liczby towarów wyłączonych z ceł. Nie wiadomo też, czy będzie ona skuteczna wobec Chin, które dysponują środkami nacisku na USA, np. możliwością ograniczenia eksportu surowców krytycznych.
Dla polskiej gospodarki podwyższenie amerykańskich ceł może być kosztowne, jednak w dłuższej perspektywie większa przewidywalność może skłonić polskie firmy do dostosowania działalności eksportowej do nowych warunków. Najważniejsze z polskiej perspektywy jest ustabilizowanie relacji transatlantyckich w wymiarze politycznym, co może wzmocnić współpracę państw europejskich i USA w sferze bezpieczeństwa, w tym utrzymanie wsparcia Stanów Zjednoczonych dla Ukrainy w wojnie z Rosją oraz ich obecności wojskowej na wschodniej flance NATO. Znaczenie USA dla bezpieczeństwa europejskiego utrudniało uzyskanie korzystniejszych warunków dostępu UE do rynku amerykańskiego. Przewidziany w umowie ramowej UE–USA wzrost zakupów przez państwa Unii sprzętu wojskowego i surowców energetycznych ze Stanów Zjednoczonych może mieć pozytywny wpływ na bezpieczeństwo Polski w przypadku wystarczających możliwości produkcyjnych strony amerykańskiej.

.png)
(1).png)
