Tygodnik PISM: Europejski, nr 7/2025

7
25.06.2025

Co tydzień analizujemy wydarzenia i procesy, które kształtują Europę. Dziś:

  • Zaprzysiężenie rządu Ilie Bolojana w Rumunii
  • Objęcie władzy w Portugalii przez mniejszościowy rząd Luísa Montenegro
  • Postępująca konsolidacja autorytaryzmu w Gruzji
  • Prowizoryczne upamiętnienie polskich ofiar wojny w Berlinie
  • Sugestia premiera Słowacji co do rozważenia przyjęcia neutralności państwa

Zatwierdzenie 23 czerwca br. przez Senat i Izbę Deputowanych gabinetu Ilie Bolojana z centroprawicowej Partii Narodowo-Liberalnej (PNL) kończy kryzys polityczny w Rumunii i trwające od 6 maja rządy techniczne. Nowa koalicja wszystkich partii prozachodnich – PNL, Partii Socjaldemokratycznej (PSD), Demokratycznego Związku Węgrów w Rumunii i dotychczas opozycyjnego centrowego Związku Ratowania Rumunii – ma umożliwić premierowi przeprowadzenie reform, dzięki którym Rumunia uniknie zamrożenia wypłaty środków z UE.

Budowę szerokiej koalicji wokół Bolojana – do niedawna popularnego marszałka Senatu i pełniącego obowiązki głowy państwa – przeforsował wybrany w maju niezależny prezydent Nicuşor Dan. Dysponuje ona większością 311 ze 464 parlamentarzystów. Ma to zapewnić stabilne poparcie dla reform strukturalnych i fiskalnych, które zredukują deficyt budżetowy sięgający w 2024 r. 9,3% (przy dopuszczalnym w UE 3%). Ich plan Rumunia musi przedstawić Komisji Europejskiej do końca czerwca – odrzucenie go przez Radę UE może skutkować zamrożeniem funduszy strukturalnych i z Krajowego Planu Odbudowy. Dlatego priorytetem rządu Bolojana jest sanacja finansów – podniesienie i skuteczniejsze ściąganie podatków oraz racjonalizacja wydatków. Jego gabinet będzie utrzymywać Rumunię w głównym nurcie integracji UE oraz w ścisłym sojuszu z USA i w ramach NATO – chce wzrostu nakładów na obronność z obecnych 2,5% docelowo do 5% PKB. Zapowiada także dalsze wsparcie Ukrainy i Mołdawii. Zgodnie z umową koalicyjną Bolojan w kwietniu 2027 r. ma ustąpić, a nowego premiera desygnuje PSD – największa partia koalicji, która wejście w jej skład warunkowała zgodą na rotację. Liczy ona na to, że przerzuci na Bolojana odpowiedzialność za niepopularne reformy, a następnie przejmie ich pozytywne efekty przed wyborami parlamentarnymi w 2028 r.

O wyborach parlamentarnych w Rumunii pisał Jakub Pieńkowski
➡️

Andreea Campeanu / Reuters / Forum


 

18 czerwca br. portugalskie Zgromadzenie Republiki przyjęło plan rządzenia mniejszościowego gabinetu Luísa Montenegro z centroprawicowej Partii Socjaldemokratycznej – wiodącej siły Sojuszu Demokratycznego (AD), który zdobył najwięcej mandatów w przedterminowych wyborach z 18 maja. Rząd zapowiada gruntowne reformy podatkowe i socjalne, których wdrożenie będzie uzależnione od poparcia opozycji.

Inwestyturę gabinetu Montenegro umożliwiło wsparcie ugrupowań opozycyjnych, gdyż AD ma tylko 91 posłów w 230-miejscowym Zgromadzeniu. Poparły go skrajnie prawicowa Chega („Dość” – 60 mandatów), Partia Socjalistyczna (58) i Inicjatywa Liberalna (9), które deklarują gotowość „konstruktywnej współpracy”. Kluczowym celem Montenegro jest zapewnienie Portugalii stabilizacji ekonomicznej i rozwoju. Ma temu służyć polityka trwałych nadwyżek budżetowych. Rząd planuje obniżyć stopniowo podatki dla klasy średniej na planowaną sumę łączną 2 mld euro oraz stawkę CIT z 21% do 15%. Ludzi młodych mają objąć dodatkowe ulgi dochodowe i przy zakupie nieruchomości, co ma ograniczyć wśród nich 20-procentowe bezrobocie i odwieść ich od emigracji – z Portugalii wyjeżdża rocznie ok. 40% absolwentów. Montenegro zapowiada utrzymanie ścisłych więzów w ramach UE i NATO (w 2025 r. portugalskie wydatki obronne mają wzrosnąć z 1,55% do 2% PKB), a także dalsze wsparcie Ukrainy. Stabilności rządu będzie sprzyjać portugalska kultura polityczna – od 2000 r. spośród 12 gabinetów połowa była mniejszościowa – a także brak zależności od jednego opozycyjnego partnera, gdyż AD w razie potrzeby będzie mogła zabiegać równolegle o poparcie Chegi i socjalistów.

O wyborach parlamentarnych w Portugalii pisaliśmy w Tygodniku Europejskim
➡️

AA/ABACA / Abaca Press / Forum


 

Kolejne aresztowania i wyroki dla polityków opozycji, jak również działania wymierzone w organizacje pozarządowe i media, coraz bardziej oddalają Gruzję od standardów demokratycznych w kierunku systemu autorytarnego. Działania jej władz wskazują, że już pod koniec roku demokracja w tym kraju może mieć charakter jedynie fasadowy.

Antydemokratyczne działania rządu Gruzji przybierają na sile. Zależne od władz instytucje aresztowały siedmiu liderów partii opozycyjnych, z czego czterech – Zuraba Dżaparidzego, Giorgiego Waszadzego, Mamukę Chazaradzego i Badriego Dżaparidzego – sąd skazał na karę kilku miesięcy więzienia i dwóch lat zakazu sprawowania funkcji publicznych. Ma to związek z odmową stawienia się przed parlamentarną komisją śledczą ds. zbadania nadużyć władzy ugrupowania byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego – opozycja uznaje zeszłoroczne wybory parlamentarne za sfałszowane, a parlament i jego komisje – za pozbawione legitymacji. Ponadto władze kontynuują działania – m.in. za pomocą obowiązującej od czerwca br. ustawy o tzw. zagranicznych agentach (FARA) – przeciw NGO i wolnym mediom. Celem jest ich dalsza stygmatyzacja, doprowadzenie do kłopotów finansowych, a w razie braku rejestracji skazanie członków ich zarządów na kary więzienia. W najbliższym czasie można spodziewać się kolejnych zatrzymań opozycjonistów, łącznie z byłym premierem Giorgim Gacharią. Część z nich może zostać aresztowana do czasu wyborów samorządowych, zaplanowanych na 4 października. Jeśli tak się stanie lub rządzące Gruzińskie Marzenie ucieknie się do machinacji także w czasie tegorocznego głosowania – OBWE wskazywała podczas zeszłorocznego na „zastraszanie, przymus, nakłanianie i wywieranie presji na wyborców” – to opozycja zapewne utrzyma krytykę władz, które w związku z tym mogą dążyć do zdelegalizowania partii prozachodniej opozycji, co od miesięcy zapowiada rząd.

O narastającym autorytaryzmie w Gruzji pisali Stefania Kolarz i Wojciech Wojtasiewicz
➡️

AA/ABACA / Abaca Press / Forum


 

Odsłonięty 16 czerwca br. w centrum Berlina Kamień Pamięci dla Polski 1939–1945 jest tymczasowym upamiętnieniem polskich ofiar II wojny światowej i niemieckiej okupacji. Jego odsłonięcie ma wskazywać na otwartość władz Niemiec na oczekiwania co do upamiętnienia polskiej martyrologii z lat II wojny światowej. Nierozwiązane pozostają inne problemy, takie jak opóźnienia w realizacji Domu Polsko-Niemieckiego w Berlinie i brak materialnego zadośćuczynienia żyjącym ofiarom wojny.

Powstanie w Berlinie pomnika polskich ofiar wojny stanowi wyjątek w niemieckiej kulturze pamięci. Skupia się ona bowiem – z wyjątkiem ofiar Holokaustu – na upamiętnianiu martyrologii poszczególnych grup (np. ofiar eutanazji), bez podkreślania ich narodowości. Kamień Pamięci dla Polski 1939–1945 pozostanie w perspektywie kolejnych lat jedyną formą upamiętnienia polskich ofiar. Docelowo funkcję tę ma pełnić nowa instytucja – Dom Polsko-Niemiecki, którego ekspozycja stała będzie poświęcona w dużej mierze niemieckiej okupacji Polski. Mimo że gotowy jest jego projekt wykonawczy, a wolę budowy podkreślił w czasie wizyty w Warszawie 7 maja br. kanclerz Friedrich Merz, brakuje zarówno ostatecznej decyzji władz Berlina o lokalizacji tej instytucji, jak i zapewnienia przez rząd federalny środków na jego budowę. Niezależnie od odsłoniętego pomnika przedłużający się proces realizacji Domu Polsko-Niemieckiego oraz niechęć rządu federalnego do materialnego zadośćuczynienia żyjącym ofiarom wojny będą czynnikami osłabiającymi wzajemne relacje.

O upamiętnianiu polskich ofiar wojny w kontekście współczesnych stosunków polsko-niemieckich pisał Łukasz Jasiński
➡️

AA/ABACA / Abaca Press / Forum


 

Konstatacją z 17 czerwca, że neutralność byłaby „odpowiednia dla Słowacji”, premier Robert Fico wpisał się w wewnątrzkrajowe konsultacje poprzedzające szczyt NATO w Hadze (24–25 czerwca br.). Przyjęcie takiego statusu – z czym wiązałoby się de facto opuszczenie Sojuszu – nie jest realistyczne z uwagi na sprzeciw znacznej części klasy politycznej (w tym prezydenta Petera Pellegriniego), społeczną powściągliwość wobec takiego pomysłu, a także brak takich intencji ze strony samego Ficy.

Propozycja premiera, by włączyć neutralność do debaty publicznej, jest wyrazem jego sceptycyzmu wobec struktur euroatlantyckich i podnoszenia wydatków na obronność do 5% PKB, antycypowanych w związku ze szczytem NATO. Rząd Słowacji podziela natomiast sugestię sekretarza generalnego Sojuszu Marka Ruttego, by w nakłady na ten cel wliczać m.in. część wydatków na infrastrukturę lub badania. Stanowisko Ficy nie było zdefiniowaniem politycznego celu, a odwołaniem się do antynatowskiego elektoratu partii Smer-SD, której przewodzi premier. W przeciwieństwie do Austrii, w której status neutralności cieszy się powszechną akceptacją, na Słowacji ideę tę popiera tylko 30,8% ankietowanych (wg badania instytutu AKO z czerwca br.). Chociaż Fico skrytykował równocześnie sektor zbrojeniowy za nadmierne bogacenie się w trakcie wojny rosyjsko-ukraińskiej, słowackie firmy na komercyjnych zasadach sprzedają Ukrainie uzbrojenie. Słowacja zaprzestała jednak przekazywania broni z państwowych arsenałów po zmianie rządu jesienią 2023 r. Sugestia premiera Słowacji o neutralności państwa, co oznaczałoby opuszczenie NATO, jest pierwszą spośród członków Sojuszu w Europie Środkowej ze strony polityka takiego szczebla.

O polityce zagranicznej Słowacji pisał Łukasz Ogrodnik
➡️

RADOVAN STOKLASA / Reuters / Forum