Tygodnik PISM: Europejski, nr 13/2025
Regularnie analizujemy wydarzenia i procesy, które kształtują Europę. Dziś:
- Zwycięstwo Partii Pracy w wyborach parlamentarnych w Norwegii
- Upadek rządu François Bayrou i powołanie Sébastiena Lecornu na premiera Francji
- Rezultaty spotkań premiera Słowacji z prezydentami Rosji, Chin i Ukrainy
- Nowa strategia arktyczna Norwegii
- Dążenie Rosji do wypowiedzenia Europejskiej konwencji o zapobieganiu torturom
Rezultaty przeprowadzonych 8 września br. wyborów do Stortingu – jednoizbowego parlamentu Norwegii – zapewne pozwolą zachować władzę rządzącej dotychczas Partii Pracy (Ap) z premierem Jonasem Gahrem Størem na czele. Najpewniej podejmie ona próbę powołania szerokiej koalicji z mniejszymi partiami centrowymi i lewicowymi, która będzie dysponować minimalną większością.
Ap, zdobywając 28% głosów, ponownie uzyskała najlepszy wynik i zwiększyła liczbę mandatów z 48 do 53 w 169-miejscowym Stortingu. Stało się tak mimo kryzysu spowodowanego zerwaniem w styczniu mniejszościowej koalicji przez agrarną Partię Centrum (Sp). Przyczyną był jej sprzeciw wobec wdrożenia przez Norwegię – członka Europejskiego Obszaru Gospodarczego – dyrektyw energetycznych UE mogących powodować wzrost cen energii oraz ograniczenie zysku z eksportu ropy i gazu ziemnego na rynki unijne. Rząd Størego dotrwał jednak do końca kadencji i pozyskał wyborców m.in. dzięki powołaniu na ministra finansów popularnego Jensa Stoltenberga – byłego premiera i sekretarza generalnego NATO. W nowym Stortingu zgodnie z zapowiedzią Størego Ap zapewne spróbuje zbudować rząd wraz z Sp, która zdobyła 9 miejsc (o 19 mniej niż poprzednio), oraz z trzema małymi partiami lewicowymi, mającymi łącznie 25 mandatów. Rozdrobiona koalicja dysponowałaby skromną większością 87 posłów. Na jej rozpad i przedterminowe wybory będzie liczyć zyskująca na popularności skrajnie prawicowa Partia Postępu (FrP), która zdobyła 48 mandatów – o 27 więcej niż poprzednio. Uzyskała je m.in. dzięki obwinianiu rządu Størego o wzrost kosztów życia, nierówności podatkowe i liberalną politykę imigracyjną.

8 września premier Francji François Bayrou z centrowej partii MoDem nie zdobył wotum zaufania w Zgromadzeniu Narodowym (poparło go 194 z 558 deputowanych), zainicjowanego w celu zyskania poparcia budżetu na 2026 r. Liczył na potwierdzenie legitymacji do rządzenia, a w przypadku niepowodzenia – na możliwość obarczenia opozycji odpowiedzialnością za kryzys polityczny. Tymczasem szybki wybór Sébastiena Lecornu na nowego premiera świadczy o chęci odzyskania kontroli politycznej nad rządem przez prezydenta Emmanuela Macrona.
Bayrou spotkał się z ostrą krytyką założeń budżetu, głównie w zakresie dużych oszczędności. Miały one polegać na zniesieniu dwóch dni wolnych od pracy, zamrożeniu większości wydatków publicznych i świadczeń socjalnych oraz redukcji zatrudnienia w administracji. Opozycja zarzucała premierowi pozorowanie negocjacji, a pozostałe partie rządzące (Odrodzenie, Horizons i Republikanie) oskarżały go o opieszałość i unikanie trudnych decyzji. Dymisja rządu – trzeciego od wyborów w połowie 2024 r. – pogłębia niestabilność polityczną, utrudnia terminowe przyjęcie budżetu i zwiększa ryzyko masowych protestów społecznych. Wzmacnia to pozycję skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego, które utrzymuje w tym roku poparcie na poziomie ok. 33% (29% w pierwszej i 32% w drugiej turze ostatnich wyborów) i przedstawia się jako stabilna alternatywa dla władzy Macrona (poparcie na poziomie ok. 15% wobec 20% i 23% w wyborach). Tymczasem prezydent mianował 9 września nowego premiera, a o wyborze Lecornu przesądziły lojalność, doświadczenie ministra sił zbrojnych, zdolność do dialogu z różnymi frakcjami i brak aspiracji prezydenckich. Jego sukces będzie zależał od zdolności do utrzymania jedności w obozie rządzącym, w tym przez zbudowanie kompromisu budżetowego. Ewentualna porażka będzie zaś obciążać politycznie prezydenta i jego partię przed kolejnymi wyborami.
|
O wyzwaniach dla rządu François Bayrou pisał Tomasz Zając |
Udział 3 września br. premiera Słowacji Roberta Ficy w pekińskich obchodach 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej na Dalekim Wschodzie – jako jedynego lidera państwa UE i NATO – był obliczony na osiągnięcie długoterminowych korzyści politycznych i gospodarczych ze współpracy z Rosją i Chinami. Poprzez rozmowy z prezydentami Rosji Władimirem Putinem w Pekinie i Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim w Użhorodzie 5 września br. Fico usiłował wykreować swój wizerunek jako promotora pokoju.
Udział Ficy w spotkaniu antyzachodnich przywódców m.in. Rosji, Korei Północnej, Iranu i Białorusi wpisuje się w jego politykę pod hasłem „na cztery strony świata”. Służył ugruntowywaniu relacji z największymi państwami na kanwie polityki historycznej (podobny motyw przewodni miała wizyta Ficy w Moskwie w maju br., a wątek słowackiego udziału w II wojnie światowej poruszył on także podczas podróży do USA w lutym br., której głównym celem był udział w konferencji konserwatystów CPAC). Fico swoją obecnością w Pekinie – tak samo jak minister spraw zagranicznych Węgier Péter Szijjártó – firmował rządową politykę kultywowania stosunków z Rosją i Chinami (tak jak prezydent pozaunijnej Serbii Aleksandar Vučić, ale inaczej niż wicepremier Bułgarii Atanas Zafirow, który realizował tam interesy partyjne, a nie rządowe). Dodatkowym celem spotkania Ficy z przewodniczącym ChRL Xi Jinpingiem 4 września było pozyskanie chińskich inwestycji w ramach zawartego w listopadzie ub.r. partnerstwa strategicznego. Z kolei pierwsza dwustronna rozmowa z prezydentem Zełenskim miała pokazać, że Słowacja, mimo prorosyjskiej polityki, kontynuuje dialog z Ukrainą. Potwierdzeniem tego jest także zapowiedź kolejnych konsultacji międzyrządowych, zaplanowanych na 20 października br. na Słowacji.
Opublikowana 25 sierpnia br. przez rząd Jonasa Gahra Størego nowa strategia dla Dalekiej Północy nakreśla ambitną politykę Norwegii wobec Arktyki. Zakłada koncentrację na kwestiach bezpieczeństwa w połączeniu z rozwojem społecznym i gospodarczym regionu.
Nowa strategia, która zastąpiła tę z 2017 r., jest odpowiedzią Norwegii na podważanie zaufania do dotychczasowego międzynarodowego systemu zarządzania Daleką Północą. Przewiduje ograniczenie współpracy w ramach Rady Arktycznej, skupiającej osiem państw z terytoriami za kołem polarnym, na rzecz działań jednostronnych i kooperacji z partnerami regionalnymi o podobnym podejściu – Finlandią i Szwecją. Przyczyną są agresywne działania Rosji wobec sąsiadów i rozbudowa jej potencjału w Arktyce – zgodnie z traktatem spitsbergeńskim z 1920 r. utrzymuje ona swoje osiedla i kopalnię węgla na norweskim Svalbardzie – oraz nieprzewidywalna polityka Donalda Trumpa, żądającego m.in. przekazania Grenlandii Stanom Zjednoczonym przez sojuszniczą Danię. Nowa strategia kładzie większy nacisk na kwestie obrony i bezpieczeństwa, co ma zapewnić Norwegii swobodę działań i ochronę jej interesów w Arktyce. Służyć temu ma zwłaszcza rozwój infrastruktury, mającej odpowiadać potrzebom mobilności wojskowej, ale także miejscowej ludności, co ma sprzyjać inwestycjom i zapobiegać depopulacji regionu. Ogłoszenie strategii zbiegło się z przyjęciem przez Norwegię Polhavet 2050 – odrębnego dziesięcioletniego programu badań Arktyki o budżecie ok. 85 mln euro.
|
O rywalizacji o Grenlandię i w Arktyce pisali Kinga Dudzińska i Paweł Markiewicz |
23 sierpnia premier Michaił Miszustin zainicjował procedurę wystąpienia Rosji z Europejskiej konwencji o zapobieganiu torturom. To pośrednio potwierdza zarzuty m.in. Ukrainy i ekspertów ONZ dotyczące systemowego stosowania tych praktyk przez Rosję podczas wojny na Ukrainie i wobec opozycji.
Inicjatywa Miszustina wpisuje się w praktykę stopniowej rezygnacji Rosji z zobowiązań obejmujących państwa europejskie i sugeruje jej gotowość do długoterminowej konfrontacji z UE i NATO. Wniosek muszą zaakceptować rosyjski parlament i prezydent Władimir Putin. Jednak praktyka ostatnich lat – m.in. przy wypowiedzeniu w 2023 r. Konwencji ramowej o ochronie mniejszości narodowych i Prawnokarnej konwencji o korupcji – sugeruje, że będzie to tylko formalność. Od strony praktycznej ten krok zmieni niewiele. Już od agresji na Ukrainę z 2014 r. Rosja jedynie w marginalnym stopniu wdrażała zalecenia Europejskiego Komitetu ds. Zapobiegania Torturom, który monitoruje przestrzeganie konwencji, a od pełnoskalowej agresji w 2022 r. zaprzestała z nim współpracy, blokując mu możliwość inspekcji więzień i obozów jenieckich. Tymczasem raporty ONZ wskazują m.in., że 95% ukraińskich jeńców wojennych uwolnionych z rosyjskiej niewoli było regularnie torturowanych. Niemniej nawet po wypowiedzeniu konwencji Rosja będzie zobowiązana do przestrzegania zakazu tortur m.in. na podstawie konwencji genewskich i oenzetowskiej Konwencji w sprawie zakazu stosowania tortur z 1984 r., których dotąd nie wypowiedziała.



